Święty Mikołaj
umarł przecież
dwadzieścia parę
Gwiazdek temu.
Pachniał mandarynkami
i czekoladą.
Pochowałam go
w niepozornym pudełku
mojej pamięci
w butach taty.
Wyczulone na to, co werbalne. Co brzmi, dźwięczy, kłuje w oczy alfabetem. Ma nazwę oraz wielorakość desygnatów. Obciążone znaczeniami innych słownych światów.
wtorek, 6 grudnia 2011
niedziela, 4 grudnia 2011
Pejzaż przed zmierzchem
Dzień
rozlał się czerwienią
i za szybko zgasł.
Drzewa znów bezlistne
ze zgryzoty.
Na niebie złoty pas
cudzej wolności.
Przede mną czasy chłodu
i wewnętrznej słoty.
rozlał się czerwienią
i za szybko zgasł.
Drzewa znów bezlistne
ze zgryzoty.
Na niebie złoty pas
cudzej wolności.
Przede mną czasy chłodu
i wewnętrznej słoty.
Subskrybuj:
Posty (Atom)