Nad urwiskiem ja i strach
mamy dziś
wielkie oczy
w zębach
chrzęści suchy piach
czekam aż strach pierwszy skoczy.
Stopy bolą
mnie od dawna
od ciągłego
kołysania
skok
przeraża, wracać nie chcę
dość mam
niezdecydowania.
Gdy oglądam
się za siebie
Na pustynię
możliwości
Widzę jak wśród fatamorgan
Wiatr znów za
mnie rzuca kości.
Robię
naprzód mały kroczek
Zaraz zsunę
się z urwiska
- Zostań ze mną! - wrzeszczy strach
I za gardło
mocno ściska.
- Nie skacz
– kwili, mocniej chwyta
Zostań ze
mną z różnych względów
- Co mam do
stracenia? - pytam
Prócz wybicia
wszystkich zębów?
Patrzy na
mnie jak pies zbity
Od krawędzi
mnie odwodzi
A młodziutka wciąż odwaga
Wgłąb pustyni znów odchodzi.
Lecz ja nie
chcę już ze strachem
Na krawędzi się kołysać
Nie chcę zginąć pod tym piachem
Chcę coś przeżyć i opisać.
Zerkam
naprzód, nic nie widzę
Strach wciąż
dotrzymuje kroku
Biorę
oddech, ściskam pięści
I szykuję
się do skoku.
lekka, dumna i prawdziwa
Czuję ulgę, radość, siłę
znowu czuję się szczęśliwa.
Lecz gdy lecę
pełna wiary
W moc
miękkiego lądowania
Widzę że strach leci obok
Z workiem znaków
zapytania.
Strach to też i mój wierny towarzysz.
OdpowiedzUsuńAle kochana nie damy mu się!!!
Jak zwykle pięknie napisane.:-)
Dzięki:) Oczywiście, że się nie damy! Ja zamiast ze swoim walczyć, postanowiłam go oswoić;)
OdpowiedzUsuńSuper!!! Kojarzy mi się z tekstami Szymborskiej! Zrzesztą nie tylko ten jeden :)
OdpowiedzUsuńWróżysz mi Nobla;)?
OdpowiedzUsuńOwszem :)
OdpowiedzUsuń